top of page
Szukaj
Zdjęcie autoraPsychoterapia HELP

Osobowość narcystyczna: jak ją rozpoznać w związku i czy taka relacja ma szansę?

Zaktualizowano: 13 lut

Czują się nieomylni. Kochają, gdy świat ich podziwia i nie znoszą jakiejkolwiek krytyki. Do tego cechują się niską empatią i mają tendencję do manipulowania oraz wyzyskiwania innych po to, aby osiągać własne cele. Oto oni: ludzie z narcystycznym zaburzeniem osobowości, które może być naprawdę trudne zarówno dla nich samych, jak i otoczenia. W jaki sposób trafiają do gabinetów terapeutycznych i jak się w nich zachowują? O tym wszystkim opowie nam Anna Możdżonek, psychoterapeuta poznawczo-behawioralny, psycholog i pedagog specjalny z Centrum Psychoterapii HELP.




Skąd się biorą narcyzi? W jaki sposób kształtuje się taki typ osobowości?


Mamy tutaj do czynienia z różnymi teoriami. Niektóre źródła skupiają się głównie na cechach dziedzicznych, genetycznych. Inne z kolei twierdzą, że chodzi raczej o połączenie kwestii biologicznych z naszymi wczesnymi doświadczeniami. Jednak niezależnie od tego, które z badań uznamy za najsłuszniejsze, z całą pewnością nie możemy pomijać kwestii dotyczących wychowania.


Za przyszłą osobą o cechach narcystycznych bardzo często stoją rodzice chłodni emocjonalnie, którzy nie akceptują dziecka takim, jakie jest; mają wysokie – zbyt wysokie – wymagania i są rozczarowani w sytuacjach, gdy syn czy córka próbuje być sobą.


Lecz narcyzm wyrasta również na innym gruncie. Chodzi tutaj o rodziców idealizujących latorośl; bezkrytycznych i zachwyconych absolutnie każdym zachowaniem swojej pociechy. Również takie "złote dziecko" nie otrzymuje szansy na bycie sobą, bo przecież na każdym kroku słyszy, że jest genialne, że nie popełnia błędów. No i po latach rusza w świat jako osobowość zaburzona, w każdej sekundzie przekonana o swej wyjątkowości i nieomylności.


Myśląc o tym zaburzeniu, przed oczami automatycznie staje nam mężczyzna, chociaż...


Rzeczywiście, i nie chodzi tutaj jedynie o fakt, że słowo "narcyz" jest rodzaju męskiego i być może kojarzone z mitologią grecką, w której Narcyz przedstawiony był jako urodziwy młodzieniec zakochany sam w sobie. Po prostu: zgodnie z rozmaitymi badaniami większość przypadków narcystycznych stanowią właśnie mężczyźni. Jednak podkreślę w tym miejscu bardzo istotną rzecz: u panów objawy tego zaburzenia są po prostu zazwyczaj bardziej ewidentne, co wynika na przykład z o wiele silniejszej chęci rywalizacji.


W przypadku kobiet cechy narcystyczne są mniej widoczne, bardziej zawoalowane. Jednak nie oznacza to, że bycie narcyzem nie dotyczy też kobiet.


A jak powyższe proporcje przedstawiają się z perspektywy twojego gabinetu?


Zdecydowaną większość przypadków stanowią albo panowie o osobowościach narcystycznych, albo panie, które zgłaszają się po pomoc, bo żyją w związku z takim mężczyzną i mówią "chciałabym, żeby on się zmienił". Oczywiście w tym drugim przypadku mogę jedynie rozkładać bezradnie ręce, bo przecież terapeuta nie jest w stanie "zmienić" kogoś, kto nie bierze udziału w sesjach.


Rozpoczynamy więc wtedy pracę z osobą, która do nas przychodzi – nad jej samopoczuciem, myślami, emocjami etc., które są związane z niejednokrotnie trudnymi zachowaniami partnera.


Czy są jakieś proste i jednocześnie niezawodne "patenty" na wyłuskanie narcyza z naszego otoczenia? Może to ten ktoś, kto wrzuca miliard zdjęć selfie na media społecznościowe?


Owszem, są oznaki zewnętrzne, które – obok intuicji, której naprawdę powinniśmy słuchać – mogą być tzw. czerwonymi flagami.


Pierwsze skojarzenie? Gdy rozmawiasz z kimś, kto aktywizuje się jedynie w momentach dotyczących jego osoby albo nieustannie zmienia temat konwersacji tak, aby zawsze zmierzała w jego kierunku, możesz z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że chodzi o osobowość narcystyczna.


Natomiast jeżeli chodzi o zdjęcia wrzucane do internetu: w tym przypadku naukowcy nie są zgodni, a główny problem badawczy polega na niemożności precyzyjnej odpowiedzi na pytanie "ile selfie to już za dużo, ile wynosi norma"? Przecież każdy z nas ma w sobie mniejszą lub większą cząstkę narcystyczną. Niekiedy w jakimś stopniu dowartościowujemy się przy pomocy social mediów. Nasze działania w mediach społecznościowych nieustannie intensyfikują się i w tym świecie spędzamy coraz więcej czasu, poświęcamy mu coraz więcej uwagi. Wszystko ze względu na to, że nasze życie jest po prostu coraz bardziej powiązane z internetem.


Jak widać, mamy tutaj do czynienia z mnóstwem indywidualnych uwarunkowań, z powodu których nie można zdiagnozować osobowości narcystycznej na podstawie jej konta na Facebooku albo Instagramie, obliczając, że ileś tam selfie na dobę to już problem. Na pewno problemem jest sytuacja, w której rzeczywistość cyfrowa dominuje i niszczy nasze życie realne, no ale to już zupełnie inny wątek.


W tym układzie wróćmy do "objawów zewnętrznych", pochylając się zarówno nad typem najłatwiejszym do zdiagnozowania, jak i nad tym znacznie trudniej dostrzegalnym.


Rzeczywiście, powinniśmy uważać, bo narcyzm może mieć bardzo wiele twarzy. Tą najbardziej znaną, najłatwiejszą do dostrzeżenia i zarazem najbardziej spektakularną jest tzw. typ wielkościowy. Tutaj jak na dłoni widać dominację, przekonanie o własnej nieomylności, arogancję i potrzebę bycia w centrum zainteresowania. No a wszystko to zazwyczaj w towarzystwie ekstrawertyzmu i uroku osobistego, co podczas kontaktu z taką osobowością może uśpić naszą czujność, "no bo przecież to tak czarujący człowiek".


Znacznie trudniej zdiagnozować typ wrażliwy, gdyż w tym przypadku objawy są znacznie mniej ewidentne, nie tak spektakularne. Wszystko opiera się głównie na stwierdzeniach w stylu: "jestem wyjątkowy, a nikt mnie nie rozumie". Taka osoba – zazwyczaj mająca skłonność do introwertyzmu – odczuwa permanentne cierpienie, bo uważa, że jest niedoceniana i lekceważona przez cały świat, a przy pomocy podobnych stwierdzeń po prostu szuka potwierdzenia tezy o swej wyjątkowości.


Wszystko to prowadzi do pytania, co tak naprawdę dzieje się w myślach osoby o cechach narcystycznych? Czy to osoba, która przez całe życie odczuwa ból, nawet jeżeli jest on świetnie ukryty za maską samozadowolenia?


Rzeczywiście, można tak stwierdzić. Nawet jeżeli na zewnątrz sprawia wrażenie osoby pewnej siebie, radosnej i zakochanej w sobie samym, to w jego głowie trwa nieustanna pogoń za czymś, czego dogonić po prostu nie można, a to wywołuje naprawdę wielki ból. Przyczyny tego cierpienia są wielorakie. Może chodzić np. o niezaspokojone ambicje, albo o lęk przed tym, że otoczenie dowie się, że narcyz jednak nie jest ideałem.


W przypadku introwertycznego typu wrażliwego dochodzą do tego również problemy z nawiązywaniem relacji. Typ wielkościowy, jako przebojowy ekstrawertyk, nie ma z tym zazwyczaj problemu, jednak schody zaczynają się na etapie utrzymywania, pielęgnowania jakichkolwiek relacji. Jest to dla niego niezmiernie trudne, bo lęk przed obnażeniem się psychicznym (które może przecież doprowadzić do krytyki) wywołuje nieustanny lęk przed bliskością na rozmaitych płaszczyznach, począwszy od przyjaźni, a skończywszy na związkach. Również w tych przestrzeniach obowiązkowym ekwipunkiem narcyza jest wspominana maska, albo używając innego porównania: zbroja, która ma chronić go przed "złym" światem.


Na ile ciężko terapeucie namówić taką osobę, aby ową zbroję zdjęła, a następnie uświadomić osobie żyjącej w poczuciu bezbłędności, że jednak – o zgrozo! – nie jest idealna?


To naprawdę trudna praca, zwłaszcza że bardzo częsty scenariusz wygląda następująco: osobowość narcystyczna pojawia się na terapii wyłącznie dla świętego spokoju, bo namówiła go do tego osoba bliska. No i owszem, pojawia się w moim gabinecie, jednak wciąż nie uwzględnia tego, że może mieć jakikolwiek problem. Chce od terapeuty wyłącznie potwierdzenia tego, co przecież wie: że jest idealny, a inni czepiają się go bez powodu.


Dodajmy, że taka osobowość bardzo często próbuje oczarować terapeutę, manipulować, przeinaczać fakty. Chodzi o to, aby nie dać się omamić osobie, która sztukę manipulacji opanowała w sposób iście mistrzowski. Nie możemy również dać się sprowokować w sytuacjach, gdy rzuca nam wyzwania. Czyli gdy przerywa rozmowę, rzucając pogardliwymi uwagami w stylu: "przecież wiem to lepiej od ciebie", "proszę mi powiedzieć coś, czego jeszcze nie wiem"...


Cała sztuka polega na tym, aby dojść do punktu, w którym taki człowiek zaczyna uświadamiać sobie, że swoim zachowaniem krzywdzi otoczenie. I zaznaczmy, że nie chodzi tu o czystą empatię, lecz o to, że ten stan rzeczy przeszkadza mu samemu, zaczyna uwierać.


Jak często narcyzm jest drogą ku autodestrukcji?


No właśnie, to niezmiernie ważny aspekt, który powinien motywować każdego narcyza do skorzystania z fachowej pomocy. Bo rzeczywiście, temu zaburzeniu często towarzyszy skłonność do zachowań autodestrukcyjnych. Nadmierne spożywanie alkoholu, narkotyki, ryzykowne stosunki seksualne - oto przykłady sposobów, dzięki którym próbują uśmierzać ból, o którym rozmawialiśmy przed chwilą.


To również metody na radzenie sobie z emocjami w chwilach, gdy w głowie pojawia się nieakceptowalna przecież myśl "a może jednak nie jestem tak idealny, jak mi się wydaje"?


Jakie konsekwencje może mieć relacja z osobowością narcystyczną?


Zacznę od podkreślenia, że wbrew pozorom nie każdy taki związek musi być złem, gdyż są i osoby odnajdujące się w takim układzie, traktując wszystko jako swoistą transakcję, która z ich perspektywy jest komfortowa. Do tego zdarza się, że osobowości narcystyczne łączą się w pary i w efekcie powstaje naprawdę udana relacja.


Problem zaczyna się dopiero wówczas, gdy zachowania partnera lub partnerki uwierają nas, tłamszą. Wówczas może może to być trudne, niszczące doświadczenie. Przykłady? Takiego człowieka nie interesują nasze emocje, a więc z biegiem czasu zaczynamy wręcz chorobliwie kontrolować samych siebie – tak, aby to on był zadowolony. Przez życie idziemy na palcach, aby przypadkiem nie zakłócić jego spokoju. Jednak niezależnie od tego, co zrobimy, jak będziemy się zachowywać, i tak będzie wpędzał nas w nieustanne poczucie winy, uświadamiając, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, że na niego nie zasługujemy.


Zaznaczmy, że wszystko to jest rollercoasterem emocjonalnym, bo stanowi nieregularny cykl dewaluacji oraz idealizacji. Czyli: po okresie, w którym taka osoba nas deprecjonuje, zaczyna nas rozpieszczać, dawać poczucie wyjątkowości. Jednak prędzej czy później wszystko zatoczy koło.


Zdecydowanie warto więc skorzystać ze wsparcia terapeutycznego, niezależnie od tego, w jakim miejscu życia obecnie się znajdujemy.


Anna Możdżonek, tytuł magistra psychologii uzyskała na Uniwersytecie SWPS, gdzie ukończyła również studia podyplomowe "Diagnoza psychologiczna w praktyce klinicznej", obecnie jest w trakcie pełnego, 4-letniego szkolenia z psychoterapii poznawczo-behawioralnej w Centrum CBT (akredytowane przez Polskie Towarzystwo Terapii Poznawczo-Behawioralnej). Ania pracuje z dorosłymi, młodzieżą od 13 r.ż. oraz rodzinami. Przyjmuje w Warszawie: www.cphelp.pl/azielinska


558 wyświetleń0 komentarzy

Comentários


bottom of page